poniedziałek, 2 listopada 2015

Informatyk rozdział 12

W salonie panowała ciemność.  Blondyn nachylał się w moją stronę, bym jego cichy, głęboki i seksowny ton słyszał tuż przy uchu. Zrobiło mi się gorąco. Z łatwością z takiego bliska mógł słyszeć jak szybko i jak głośno zacząłem oddychać. Przełknąłem głośno ślinę, widząc, jak Daniel odchyla się w ten sposób, że staliśmy twarzą w twarz, omal nie stykając się ustami. 
- Chciałbym wiedzieć, co teraz myślisz. - powtórzył to, co jakąś chwilę temu mówił. Gdy tak obserwował mnie spod przymrużonych oczu, wyglądał na jeszcze większego cwaniaka, co z kolei było bardziej pociągające. Było mi coraz cieplej ze zdenerwowania. - Mimo że twoja twarz zdradza tak wiele emocji, nie jesteś w stanie się do nich przyznać. Wkurwia mnie to nieziemsko. - kontynuował szeptem, prawie stykając się ze mną ustami. - Co o mnie myślisz, Patryk?
Najchętniej bym uciekł. Jednakże po tej krótkiej i jednocześnie wiecznie trwającej chwili wpatrywania się sobie w oczy i przypadkowego zerkania sobie na usta, zarejestrowałem, jak Daniel ściąga moje okulary z nosa, kładzie je na oślep za mnie na stół, a następnie przymyka oczy i przechyla głowę na bok, muskając mnie delikatnie. Zmrużyłem lekko powieki i rozchyliłem delikatnie wargi, wciąż czując na nich ten cudowny i przelotny dotyk. Lekko zamroczony zaraz się otrząsłem i spojrzałem na niego spłoszony, ale nie uciekałem. Nie chciałem. 
- Ja... - zacząłem niepewnie, ale blondyn znów złożył na moich ustach kolejny szybki i delikatny pocałunek. Nie zdążyłem odpowiedzieć. Daniel zaczął obsypywać mnie coraz bardziej i coraz intensywniejszymi pocałunkami. W końcu sam zacząłem się w to angażować i odwzajemniałem, czerpiąc przyjemność z każdego dotyku jego ciepłych warg. Dłoń przyłożyłem do jego ręki, przejeżdżając nią na oślep po jego przedramieniu aż po ramię, by tam spoczęła i przycisnęła go bardziej w moją stronę, chcąc poczuć go bliżej. Blondyn również przyciągnął mnie do siebie i syknął przy tym zaraz, kiedy jego rana na łokciu się odezwała.
To mnie na chwilę wybudziło z tego stanu euforii i odchyliłem się od niego, odwracając głowę. Dawno nie byłem tak zdezorientowany i niezdecydowany. Złośliwy głos w mojej głowie jedynie uświadamiało mi, że właśnie namiętnie całowałem się z facetem.
Daniel przyłożył ranną dłoń do mojego policzka, zmuszając mnie, bym na niego spojrzał. Nie wiedziałem, jak musiałem teraz wyglądać, ale jedno było pewne - znów się rumieniłem. Z tego, co zauważyłem, blondyn również miał lekkie wypieki na policzkach.

Coś wciąż mnie powstrzymywało. Jakby ktoś wiedział, jaki jestem i  właśnie teraz obserwował, jak całowałem się z osobą tej samej płci. Na przymus tym razem chciałem się odwrócić od niego, ale ten przytrzymał mnie jeszcze mocniej, ignorując ewentualny ból rany.
- Nie pozwolę ci spierdolić. - mruknął z niezadowoleniem, ocierając się o mnie policzkiem. - Boisz się tego, kim jesteś, nie? Chcesz, żebym był tutaj, ale nie chcesz mnie dopuścić do siebie. - mówił dalej, kiedy spuściłem głowę w dół. Poczułem delikatnie muśnięcie warg po moim uchu. Drgnąłem i lekko przymknąłem oczy. - Jesteś strasznie sprzeczny. - dodał, przejeżdżając nosem po mojej skórze na szyi. Westchnąłem cicho na ten subtelny dotyk. - Robisz co innego, a twoje ciało co innego. - poczułem, jak zaczął rozpinać moją koszulę, robiąc to trochę nieudolnie drżącymi od lekkiego bólu dłońmi. Guzik, po guziku, bawiąc się przy tym skórą na mojej szyi i językiem zataczając na niej koła. - Nikt nas nie widzi, Patryk. -  kontynuował i ruszył lekko do przodu. Cofałem się, aż napotkałem za sobą przeszkodę, którą była kanapa, jakby zupełnie specjalnie tutaj wyrosła. Daniel siedział mi na kolanach, wpatrując się we mnie intensywnie. To się naprawdę działo? - Nie przekonasz się, kim jesteś, dopóki nie spróbujesz. Chcesz tego, prawda? - spytał, ściągając ze mnie koszulę i masując mnie dłońmi po klatce piersiowej od piersi po brzuch, zahaczając o boki. Spinałem lekko mięśnie pod wpływem jego dotyku i znów zaczynałem odpływać.
Nie myśląc zbyt wiele, w odpowiedzi na jego pytanie, ująłem jego twarz w dłonie, przyciągając do siebie i pocałowałem go z głębokim pożądaniem, kiedy w końcu dałem upływ swoim pragnieniom. Daniel, najwyraźniej nieco zaskoczony, przez chwilę odsunął ręce od mojego ciała, ale zaraz znów poczułem je na sobie. Zaśmiał się cicho przez nos, ciesząc się z wygranej. Jedną dłoń zsunąłem na jego bark, a drugą przycisnąłem go za kark do siebie, chcą go mieć bliżej, o ile się bliżej dało. Blondyn docisnął swoje biodra do mojego krocza, a potem odsunął się na chwilę na niewielką odległość. Wciąż czułem jego oddech na podbródku. Byłem kurewsko niewyżyty...
- Już jesteś twardy. - wyszeptał, powracając do moich ust, ale tylko na chwilę. Zaraz zaczął całować mnie po podbródku, schodząc na szyję. Odchyliłem głowę, przegryzając dolną wargę. Jego ręce powędrowały do mojego rozporka. Siedziałem luźno oparty o kanapę i co jakiś czas zerkałem w dół, jak Daniel pieścił moje ciało. Gdy na oślep nie udawało mu się rozpiąć moich spodni, oderwał się jeszcze raz i tym razem z sukcesem uwolnił mojego penisa. Zszedł ze mnie i ukląkł, rzucając w moją stronę krótkie spojrzenie, żeby w moich oczach znaleźć cichą zgodę na kontynuację. Nie musiał zbyt długo jej szukać. Moja dłoń wciąż luźno spoczywała na jego karku. Skrzywiłem się lekko, nie kontrolując swojego zniecierpliwienia. Daniel uchwycił w dłoń mojego mojego penisa, a następnie przyłożył do niego swoje usta. Ręką na chwilę zakryłem swoją twarz, jakby chcąc ukryć swoje emocje, ale zaraz potem wplotłem palce w jego blond włosy.
Z początku pieścił końcówkę członka, zanim włożył go do swoich warg. Całował, lizał i nadgryzał, co robił bardzo delikatnie, a ja spinałem mięśnie i przymykałem oczy, a czasem przy wydechu wymykał mi się nieudolnie stłumiony jęk. Po tej grze wstępnej włożył go do swoich ust, a ja zacisnąłem bardziej palce na włosach blondyna, zatrzymując na chwilę powietrze w płucach. O ile byłem przyzwyczajony do walenia konia, tak ciepłe wnętrze Daniela sprawiało, że nie potrafiłem wytrzymać zbyt długo.
- Daniel... - wyszeptałem ciężko - Już... - zasygnalizowałem skrótowo i puściłem jego włosy. Ten odsunął się, przyciskając jeszcze zdrową dłonią mojego członka. Czując ten dotyk, ulżyłem sobie, brudząc jego rękę. Daniel oparł się ręką o kanapę, szybko sięgając jeszcze za siebie na stół, gdzie zostały jeszcze chusteczki. Wytarł się o jedną z nich, a następnie powrócił do mnie, znajdując się na poziomie mojej twarzy. Wpatrywał mi się w oczy z dziwnym uśmiechem, a ja nie wiedziałem, co miałem zrobić i co powiedzieć. Znów mnie pocałował.
- Dam ci czas na oswojenie się z tym. - mruknął, uśmiechając się szatańsko, a ja nie wiedziałem, czy to była jakaś kolejna jego gra. W każdym razie, zdawało się, że nie miałem wyjścia i musiałem w nią grać.
Osoba, do której coś czułem, właśnie zrobiła mi loda, a ja z powodu zerowego doświadczenia nie wiedziałem, jak miałem się zachować po takiej intensywnej czynności... Ogólnie to nawet nie miałem pewności, jak miałem interpretować jego zachowanie. Od tego momentu jak miałbym nazwać nasze relacje? Przyjaciele? Seks-przyjaciele? Początki związku/czegoś poważniejszego? Z tym trzecim blondyn nie kojarzył mi się absolutnie. Zamroczony spoglądałem na niego, to na cokolwiek innego, jakby szukając gdzieś jakiejś podpowiedzi. - Chodźmy spać. - odezwał się po chwili dość spokojnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy, kiedy tylko zrozumiał, że nie uda mu się wykrzesać ze mnie odpowiedzi.
- A, tak... - mruknąłem tylko tyle, otrząsając się z tego dziwnego stanu, ale wciąż nie potrafiłem normalnie myśleć. Nie, ja w ogóle nie potrafiłem teraz myśleć. Wstałem i ruszyłem do wyjścia z salonu, żeby skierować się do swojego pokoju na górze, gdzie łóżko pewnie już czekało rozścielone. Idąc, nie odwracałem się. Czułem na sobie jego wzrok, a ja wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co się między nami przed chwilą wydarzyło. - Dam ci coś do przebrania. - wydukałem, rzucając krótkie spojrzenie w jego stronę i wyciągnąłem jakieś nocne, luźne ubrania, i podałem mu. Sam jeszcze przystanąłem, przypominając sobie o leżącej koszulce w salonie, ale machnąłem na to ręką. Wziąłem również jakieś ubrania dla siebie i zacząłem się szybko przebierać w lekkim skrępowaniu, dlatego nie spojrzałem na niego ani razu. Panowała między nami dziwna cisza albo tylko mnie się tak wydawało. Kiedy już miałem wskakiwać pod kołdrę, zauważyłem, że blondyn nieudolnie radzi sobie z taką prostą czynnością. Podszedłem do niego i pomogłem mu zdjąć koszulkę, przesuwając palcami dyskretnie po jego ciele.
- Znowu coś zrobiłeś sobie z barkiem? - spytałem, nie spoglądając w jego oczy. Mógłbym przysiąc, że zjadłyby mnie.
- Yup. Zdaje się, że tak. - odpowiedział, spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.
- Dlaczego tamta czwórka cię goniła? - znów spytałem, pomagając mu założyć bluzkę.
- Skroiłem ich z zioła. - odparł dość pogodnie. - Miałem być pośrednikiem i im dać wora, ale stwierdziłem, że się nie skapną.
- I co?
- No jak się idzie domyślić, to się skapnęli. - na tę odpowiedź prychnąłem krótkim śmiechem, w końcu odruchowo łapiąc z nim kontakt wzrokowy. - Zresztą, tamtejsi mnie nie trawią, więc nie mieli skrupułów, by obić mi trochę ryj.
- To czemu tam chodzisz?
- Mam tam kumpla. - wzruszył ramionami, ale zaraz sobie przypomniał o bolącym barku.
- Mhm... - mruknąłem w odpowiedzi. Znów zapanowała cisza, kiedy staliśmy tak blisko siebie i patrzyliśmy się w oczy. Odkaszlnąłem. - To ten... Dobranoc. - rzuciłem, kierując się do łóżka. Wsunąłem się pod kołdrę, a zaraz potem to samo zrobił blondyn. Leżałem jak kłoda na plecach i wlepiałem wzrok w sufit.
- Patryk? - usłyszałem, na co odwróciłem głowę w stronę Daniela, żeby zaraz poczuć słodki smak jego ust. - Gdybym dzisiaj nie był poobijany, z chęcią zrobiłbym z tobą coś więcej. - wyszeptał, po czym objął mnie ramieniem. Spoglądałem na niego znów nieco wmurowany, przez chwilę oswajając się z tą kolejną dawką bliskości. W końcu przymknąłem oczy i przysunąłem się bliżej, kładąc niepewnie dłoń na jego boku.

W mojej głowie roiło się tylko jedno pytanie, które rodziło kolejną wątpliwość - czy Daniel kiedykolwiek brał coś na poważnie? Intrygujący, chamski charakter z dużą dawką poczucia humoru i luźnego podejścia do życia niemalże do przesady. Zachowywał się na wzór jakiegoś schematycznego bad-ass'a, jakby za dużo naoglądał się filmów. Nie zastanawiałem się nawet, co sprawiło, że akurat taki miał charakter, bo i tak już myślałem o nim wystarczająco dużo i wystarczająco często.

Co on mógł we mnie widzieć, a co ja w nim?

Chyba serio zachowywałem się jak nastolatka.

Usiłowałem zapaść sen, ale wiedząc, że on był obok, i czując jego zapach oraz to, że delikatnie masował mnie ręką po plecach, miałem ochotę na więcej bliskości. W szczególności, gdy te słowa, które wypowiedział do mnie, zanim zapadł w sen, wciąż brzmiały w mojej głowie. Kurwa, pociągał mnie.

No po prostu kurwa mnie pociągał.


***
Dzwonek do drzwi.

Gdy tylko go usłyszałem, zmarszczyłem lekko brwi i jeszcze półsennie zastanawiałem się, kto mógł mi zawracać głowę. Drgnąłem ręką, żeby poczuć pod nią materiał bluzki, która spoczywała sobie na cudzym ciele. Podniosłem się nieco gwałtownie. Spojrzałem w stronę Daniela pogrążonego we śnie, podczas gdy obejmował mnie luźno swoim ramieniem. Z szybko bijącym sercem i powoli czerwieniejącymi policzkami obserwowałem go, chcąc się nacieszyć tym widokiem. Podczas snu wyglądał łagodnie i zwyczajnie. Myślami powróciłem do tego dnia, gdy po imprezie również obudziłem się obok niego i już wtedy zaczął mnie intrygować - ta pogrążona we śnie twarz, która wyglądała tak spokojnie i bezbronnie. Po prostu tak... Inaczej.

Znów dzwonek.
- No kurwa... - mruknąłem, a zaraz potem coś sobie przypomniałem.

Rodzice. Przyjazd w odwiedziny.

Zerwałem się do góry, uderzając głową o poddasze i w wyniku tak dużej paniki, nawet nie zdążyłem odpowiednio zareagować na ból, który zaczął przeszywać tył mojej czaszki. Oczami wielkości pięciozłotówek błądziłem po ścianach, przywołując się do porządku, kiedy wówczas blondyn smacznie sobie spał w stanie nieświadomości.
Przypominałem sobie wszystko po kolei, co mogło ewentualnie pozostać w salonie po wczorajszej akcji i szybko ruszyłem na dół po schodach, żeby tam wszystko ogarnąć. Następnie w biegu doskoczyłem do drzwi i przekręciłem klucz. Otworzyłem drzwi, przypominając sobie o śpiącym blondynie w pokoju, którego nie obudziłem, bo zwyczajnie zapomniałem, i który nic nie wiedział. Na moją twarz automatycznie wpełzł sztuczny uśmiech godny pracownika jakiejś dobrej restauracji. W głowie błagałem los o to, by dał mi kiedykolwiek czas na to, bym wszystko, co się w ten czas wydarzyło, zdążył przetrawić w spokoju.
- Cześć tato, cześć mamo. - rzuciłem nieogarnięty, odsuwając się od progu, by ich wpuścić.
- Patryk! - zawołała matka, a ojciec, który stał za nią, rzucał we mnie ciepłe i sentymentalne spojrzenie. Rodzicielka przytuliła mnie, a ja poczułem fale napływającego gorąca ze zdenerwowania. Wnieśli swoje rzeczy do przedpokoju, gadając w międzyczasie coś do mnie o ciężkiej podróży, że się stęsknili i inne tego typu pierdoły, kiedy ja myślałem o tym, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Co będzie, gdy blondyn wstanie i jak gdyby nigdy nic zejdzie na dół? Modliłem się, by się nie obudził... Ale z drugiej strony co to by dało, skoro rodzice przyjechali i już tutaj będą przez parę dni. Jak ja go wytłumaczę? Ogólnie rodzice uważali mnie zawsze za ułożonego chłopca, takiego stereotypowego, który się uczy, ma pracę, nie pije i nie pali. Niemniej lepiej byłoby wspomnieć o tym, że przenocowałem kolegę po imprezie niż się przyznać, że zaproponowałem mu nockę od tak. Chyba. No chyba że ja miałem jak zwykle jakieś paranoje i wydawało mi się to nagle dziwne, że "kolega" nocuje u mnie w domu.

Zamknąłem za nimi drzwi i ruszyłem z rzeczami rodziców do salonu.
- Synu, jak ja cię dawno nie widziałem. - oznajmił ojciec, stojąc w przedpokoju razem z matką i obserwując "stare" kąty. - Radzisz sobie mieszkając sam?
- Nic tutaj się nie zmieniło. - skomentowała matka.
- Beata, a co ty chciałaś? - zaśmiał się. - Przecież nie zdążyłby nic z tym domem zrobić w ponad rok.
- Tak, tak, masz rację.
- Radzę sobie. - odpowiedziałem, pojawiając się w progu salonu i spoglądając na nich. - Nie wiedziałem, że tak wcześnie przyjedziecie... - dodałem, masując się po tyle głowy, kiedy dotarło do mnie, że mnie boli.

Nie wyglądali jak rodzina nowobogackich. Matka, szatynka o włosach sięgających za ramiona, ubrana w szary, jesienny płaszcz oraz ciemne spodnie, do których dobrała sobie ciemne buty na obcasach, spoglądała na mnie swoimi ciepłymi, kasztanowymi oczami. Na jej twarzy już dawno zdążyły zagościć delikatne zmarszczki, tak samo jak u ojca. Ten z kolei ubrany był w jasną koszulę, na której miał zarzuconą ciemną kurtkę ze skóry, oraz jeansowe spodnie.  Oboje już byli po czterdziestce. Ciekawiło mnie, czy w ciągu tego czasu z charakteru zdążyli się choć minimalnie zmienić. Polacy mieli jakiś taki szczególny syndrom bycia światowym, jeśli się tylko zwiedziło skrawek zagranicy.

- No tak jakoś wyszło... - machnęła ręką. - Chyba żadnego problemu nie ma, prawda? W końcu poinformowaliśmy cię, że przyjedziemy dzisiaj.
- Nie, nie... - pokiwałem głową.
- Pewnie dawno nie jadłeś nic dobrego na obiad, a tak się składa, że nabyłam parę ciekawych przepisów, dzisiaj będziesz miał obiad jak dla króla. - zaśmiała się pod nosem.
- No, już tak źle matka nie gotuje. - rzucił zabawnie ojciec, na co matka dźgnęła go lekko w bok. Teraz, jak tak ich obserwowałem, to się zastanawiałem, po kim odziedziczyłem geny cichego dziwaka. Oni zdawali się być rezolutnym małżeństwem i dogadującym się świetnie.
- Dzięki... - rzuciłem tylko tyle. - To co... Czujcie się jak u siebie. - dodałem, rozkładając ręce i uśmiechając się delikatnie. - A tak swoją drogą, to kolega u mnie śpi. Mówię, żebyście się nie zdziwili, gdy tutaj się pojawi. - mruknąłem, spoglądając niepewnie w ich stronę.
- Och... Niech śpi, niech śpi. - znowu matka machnęła ręką, a ojciec zdawał się w ogóle teraz mnie nie słyszeć, zamiast tego poszedł do salonu i zaczął się rozpakowywać. Dość gładko poszło. Po prostu sobie coś uroiłem.

Mimo takiego poczucia humoru, jaki posiadali, byli schematyczną parą. Obiad z pewnością równał się ze wspólną rozmową o mojej przyszłości. Na tę myśl czułem dziwny ucisk w żołądku. Męczące było udawanie przykładnego chłopca, idącego w ślady rodziców. Na dłuższą metę wręcz to było niemożliwe. Plus - trzeba nadmienić - ja nie odczuwałem między nimi takich zażyłych więzi... Czy to ze mną było coś nie tak, czy to z nimi - nieistotne. Fakt był taki, że czułem się, jakby bardzo daleka rodzina właśnie przyszła sobie zamieszkać w moim domu. Zachowywali się tak sztucznie... Zawsze mieli do mnie takie podejście tylko dlatego, że nie potrafili nigdy do mnie dotrzeć.

Ruszyłem na górę do swojego pokoju, żeby tam coś znaleźć do przebrania. Przystanąłem na moment w progu i spojrzałem w stronę leżącego blondyna. Ten, leżąc na brzuchu, uchylił powiekę i zerknął w moją stronę.
- Co się dzieje? - mruknął w poduszkę.
- Eee... Zapomniałem, że rodzice mieli dzisiaj przyjechać i zatrzymać się na pewien czas.
- Mhm... - wymamrotał. Przez dłuższą chwilę tak się patrzyliśmy na siebie. Nie wiedziałem, czy oczekiwał ode mnie czegoś więcej, poza tym, co już powiedziałem. - Czyli mam się stąd usunąć? Dobra... - stwierdził i syknął, kiedy podnosił się z łóżka. - Wszystko mnie boli. - mruczał pod nosem.
Nie odpowiedziałem, aczkolwiek dobrze zrozumiał, że lepiej by było, gdyby stąd wyszedł. Daniel zachowywał się jak zwykle, a przynajmniej starał się, bo zapanowała między nami dziwna atmosfera. Czułem duże skrępowanie, dlatego odwróciłem od niego wzrok. Nie był to jednak odpowiedni moment, by zachowywać się tak, jakby coś między nami zaszło. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się z powrotem na dół, a Daniel za mną, kiedy tylko udało mu się przebrać w jego wczorajsze ciuchy. W obecnych ubraniach wyglądał trochę jak dresiarz z dodatkiem "swagu", ale i tak wciąż bardziej swagowo; luźna, biała koszulka, luźne dresowe spodnie koloru szarego zwężane na końcach nogawek.
- Dzień dobry. - zwrócił się dość entuzjastycznie do matki, która pakowała jakieś jedzenie do szafek. Odwróciła się z delikatnym uśmiechem, ale zaraz przygasła, lustrując blondyna.
- Dzień dobry... - mruknęła, po czym powróciła do swoich czynności.
- Patryk, ty dalej oglądasz na tym gruchocie? - spytał ojciec, wychodząc z salonu do przedpokoju i rzucił krótkie spojrzenie w stronę blondyna, który się ubierał do wyjścia. Blondyn również jemu powiedział "dzień dobry", ale już mniej entuzjastycznie. Ojciec odmruknął mu zdawkowo i spojrzał na mnie. - Czemu sobie nie załatwiłeś czegoś lepszego? I co twój stary będzie teraz oglądać? - zaśmiał się, powracając do tematu z telewizorem. Wymusiłem uśmiech na twarzy, zerkając na chwilę na blondyna, który wyraźnie wyglądał na przygaszonego lub zmęczonego.
- To trzeba było zabrać ze sobą plazmę. - odparłem.
- To ja idę. - wtrącił się blondyn. - Do widzenia. - rzucił i wyszedł bez krótkiego spojrzenia w naszą stronę.

Zacisnąłem usta w cienką linię. Sytuacja była z pewnością niewygodna. Ledwo rozwinęła się tamta wczorajsza, między mną a Danielem, a zostałem wrzucony w kolejną. Poza tym po minach rodziców widziałem, że blondyn nie zrobił na nich dobrego pierwszego wrażenia. Jak każda rodzina, mieli swoje zalety jak i wady, wiadome.
Tylko nieliczni wiedzieli, że pierwsze wrażenia są dla ogółu i szarej, społecznej masy, a starzy należeli właśnie do tych licznych. Z drugiej strony nic dziwnego. Daniel wyglądał... Zabójczo przystojnie, ale też tak, jakby odbył wizytę w poprawczaku i miał jakiś wyrok w zawiasach. Dodajmy do tego jego rany na rękach i bliznę na policzku.
- Kto to był? - spytała matka, kiedy otworzyłem już drzwi od łazienki, żeby w końcu się wykąpać i ewentualnie pomyśleć nad sensem życia.
- Daniel. Kolega ze szkoły. - odparłem krótko.
- Ze szkoły?
- O rok młodszy, też informatyk...
- Ta szkoła ma niski poziom. - stwierdziła nagle. - Mogłeś pojechać z nami, tam miałbyś lepiej.
- Wiem. - potwierdziłem pozornie spokojnym tonem, ale w głębi duszy poirytowany. Dobrze wiedziałem, że mogłem jechać z nimi, ale to był właśnie ten uciążliwy temat, którego chciałem uniknąć, więc po prostu grzecznie potakiwałem.
- Mhm. - odmruknęła, a ja wszedłem do łazienki.

***

- ... Mamy takich miłych sąsiadów, naprawdę. Oczywiście inna kultura, tam młodsi mogą mówić do starszych na "ty" i to jest na porządku dziennym. - mówiła matka w przerwach na jedzenie jej wcześniej przyrządzonego dania. - Sheffield to dobre miasto. W większym byłoby kiepsko trochę z zarobkami, biorąc pod uwagę ceny mieszkań, a tutaj... A tutaj jest dobrze. Ale największy plus to sąsiedzi!
Jadłem w samotności wśród moich rodziców. Odkąd zasiedliśmy do stołu, nie słyszę nic innego poza Wielką Brytanią, miasteczkiem, sąsiadami, średnią zarobków w pracy. Nabijałem na widelec pieczeń, nabierałem ziemniaki i wkładałem do buzi, delektując się tym, że znowu miałem okazję najeść się czymś bardziej pożywnym. Bardziej od słuchania skupiałem się na smaku. Dla każdego mogłoby się wydawać, że to tylko zwyczajny obiad, a ja, cóż, stęskniłem się za tą zwyczajnością. W momentach, w których nie skupiałem się na smaku, myślałem o Danielu i o tym, co zrobiliśmy wczoraj.
- ... dziewczynę? - usłyszałem pytanie, a ja podniosłem głowę wyrwany z myśli.
- Udało ci się wyrwać jakąś dziewczynę, widzę? - ojciec powtórzył pytanie, zerkając na mnie.
- Ską... -- urwałem i zaraz sobie przypomniałem, że miałem ślady na szyi. Wcześniej, gdy się kąpałem, zdążyłem zauważyć parę malinek na swojej szyi i torsie. Dobrze, że te niżej były zasłonięte przez koszulę, bo te na szyi wyglądały na niewinną zabawę. Miałem dużo czasu wtedy na wymyślenie odpowiedzi, bo ostatecznie nie miałem zamiaru chodzić z chustą na szyi jak jakiś debil. Jedyny mankament był taki, że za tymi malinkami stał chłopak, którego zresztą rodzice zdążyli poznać. No, a przynajmniej z wyglądu. - Spotykamy się. - odpowiedziałem krótko i pozornie pewnym siebie tonem głosu.
- Mhm. - mruknął. - To coś poważnego? Wiesz, jeżeli będziesz chciał, to będziesz ją mógł zabrać ze sobą. Moglibyście z początku mieszkać z nami, póki nie wyszlibyście na swoje. - słysząc to niezauważalnie zmarszczyłem brwi.
- Tak, wiem, ale dopiero zaczęliśmy się spotykać. - odparłem, nie tracąc zimnej krwi.
- Nie no oczywiście, oferujemy tobie tylko pomoc. - sprostował ojciec, co mnie wcale nie pocieszyło.
- Wiem o co chodzi, dzięki. - odparłem.
- Ale koniecznie tym razem musisz przyjechać do nas na wakacje! - zaczęła znów matka, obierając sobie za cel przekonywanie mnie do wyjazdu. Nie powstrzymałem się od cichego westchnięcia. - Przynajmniej wtedy zobaczysz, jak tam jest i się przekonasz do tego miejsca. - kontynuowała, a ja, słysząc jej głos, odpływałem. Po prostu... Nie umiałem jej słuchać.
- Tak, mamo, przyjadę i zobaczę. - odpowiedziałem, dając upust. W końcu mogłem zobaczyć, jak tam jest, ale nie zostałbym tam na zawsze.
- No i widzisz. - powiedziała triumfalnie. - Wyrwiesz się przynajmniej z tej polskiej kolebki przestępczości. - oznajmiła, na co ja omal nie zakrztusiłem się jedzeniem. Jej fanatyzm i nadmierna ekscytacja nowym miejscem osiągnęła właśnie zenit.
- Mhm, prosto w angielską kolebkę przestępczości. - odparłem, gdy wreszcie odzyskałem oddech i pokręciłem głową. - Mamo, ja wiem, że tam jest wspaniale, ale nie wyolbrzymiaj. - dodałem spokojnie, spoglądając na nią pewnym wzrokiem. Rodzicielka spoważniała i przez chwilę mierzyła mnie karcąco.
- Ja nie wyolbrzymiam. - mruknęła. - Tam nie chodzi tak dużo młodzieży w dresach.
- Co ma młodzież do dresów? - spytałem z cichym westchnięciem.
- No oni często napadają na ludzi! Pewnie ten twój kolega, co był, zdążył pewnie ci coś ukraść. I jeszcze się bił z kimś, bo miał rany. - znów mruknęła oburzona. Matka znów mi przypomniała, dlaczego chciałem mieszkać sam w domu.
- Mamuś, proszę cię... - starałem się tłumaczyć dalej i spokojnie. - Daniel nie jest złym człowiekiem. Sama mi kiedyś mówiłaś, żeby nie oceniać książki po okładce. Najpierw go poznaj, pewnie będziesz miała okazję. A te rany to tylko i wyłącznie przez jego niezdarność. - dodałem, po czym sam przyłapałem się na tym, że chciałem, żeby blondyn wpadał tu częściej. Poczułem delikatne i prawie niezauważalne rumieńce na moich policzkach.
- No ja nie wiem... - westchnęła cicho, ale w jej oczach było widać poddanie się. - Dobrze, masz rację. - przyznała. Ojciec w ten czas wyłączył się, wyczuwając, że dyskusja z matką będzie trudna.

Skinąłem jedynie głową. Dobrze podejrzewałem, że matce na pewno blondyn nie przypadł do gustu. Sądząc po sceptycznym podejściem ojca do Daniela, jemu również nie, ale zwyczajnie nie mówił tego na głos.
Z drugiej strony faktycznie blondyn nie był taki "czysty" jak starałem się go przedstawić. W końcu wspomniał o tym, że próbował subtelnie okraść jakichś dresiarzy z marihuany, ale to może były drobne przekręty. Nie miałem żadnych powodów, by mieć do niego większy dystans, nawet jeśli powinienem. Może to było naiwne... Ale to wynikało samo z siebie, naturalnie.

- A masz kiedyś zamiar zaprosić tutaj swoją dziewczynę? - spytała po dłuższym momencie ciszy. Na to pytanie odpowiedzi nie zdążyłem sobie przygotować.
- Eee... Ona teraz jest na tym... Takim no, projekcie ze szkoły i nie będzie jej dwa tygodnie. - mieszałem się, ale udało mi się coś wymyślić.
- Oj, ale zdąży wrócić przed naszym wyjazdem?
- Właśnie raczej nie.
- No patrz, Alku, jaka szkoda. - pokręciła głową, zwracając się do ojca. Miałem dość tej na przymus ciągniętej rozmowy.
- Może następnym razem. - dopowiedział, a ja odmruknąłem pod nosem krótkie "może" i skupiłem się na zjedzeniu obiadu. Szybko go dojadłem i odniosłem talerz do zmywarki. Wtedy nagle w głowie zawitała mi pewna myśl.
- Wiecie... - zacząłem ostrożnie. - Nie rozmawiajmy dzisiaj już więcej o mojej przyszłości. Spędźmy po prostu miło razem czas. - oznajmiłem, wymuszając na sobie ciepły uśmiech. To był najlepszy spontaniczny pomysł, na jaki kiedykolwiek byłem w stanie wpaść. Rodzice spojrzeli najpierw na siebie zdziwieni tą moją nagłą inicjatywą, ale potem również się uśmiechnęli i przytaknęli.

Filmy. Filmy zawsze zbliżały ludzi, tak. Skąd wiedziałem? Ano z filmów...
Ten dzień spędziliśmy na wspólnym oglądaniu filmów, przy czym musiałem znieść na dół komputer do salonu dla zwyczajnej wygody. W końcu komputer był lepszą opcją niż stary telewizor ze zwyczajną kablówką. W przerwach rodzice powracali do dawnych lat i opowiadali, jaki byłem, jak byłem mały. Oczywiście nie za bardzo lubiłem, kiedy to robili, ale pod koniec tego dnia w jakiś sposób zrobiło mi się lepiej na sercu. Pierwszy raz poczułem, że zacieśniałem relacje z moimi rodzicami. To śmieszne, że dopiero teraz.

Poszedłem na górę. Rodzice spali na rozkładanej kanapie w salonie, tak jak kiedyś, kiedy jeszcze tutaj mieszkali. Teraz miałem czas, by myśleć o blondynie. W zasadzie to cały dzień o nim myślałem, więc sięgnąłem po komórkę, kiedy tylko kładłem się spać. Włączyłem GG i przez chwilę tępo wpatrywałem się w okno dialogowe. Wciąż miałem go zapisanego jako "Dziewczyna z II T". Parsknąłem śmiechem, kiedy dotarło do mnie, że ta głupia gra podszywania się pod dziewczynę była po prostu zabawna, a nie oburzająca. Naprawdę nie rozumiałem do dziś, dlaczego wtedy tak głupio postąpiłem wobec Daniela.
Po dłuższej chwili zastanawiania się, spiąłem się i zacząłem coś pisać. Daniel w końcu był dostępny.

- Cześć, Daniel

Nie wiedziałem, czemu zacząłem to w taki trochę oficjalny sposób - chyba. Czekałem na odpowiedź, a moje serce znów biło szybko. W międzyczasie nachodziło mnie tyle wątpliwości i pesymistycznych myśli, że aż chciałem zasnąć i zapomnieć o całym tym natłoku emocji i zdarzeń, ale w końcu usłyszałem dźwięk dochodzącej wiadomości.

- No cześć

Serce biło mi jeszcze szybciej i czułem, jak zalewają mnie fale ciepła. Musiałem się spiąć do zlepienia swoich myśli, bo... W zasadzie czemu do niego napisałem? Co chciałem mu konkretnie przekazać? Kiedy wychodził z mojego mieszkania, wydawał się być przygaszony. Możliwe, że coś nie zostało dopowiedziane... Może była jakaś luka, której jak zwykle nie widziałem.

- Słuchaj, trochę głupio wyszło z moimi rodzicami, ale wiesz...
- Co? No właśnie nie do końca wiem :D
- Co robisz jutro? 

Nie wierzyłem, że to napisałem. Długo nie dostawałem odpowiedzi. Znów się denerwowałem.

- Co za bezpośrednie pytanie, Patryk ;) Siedzę w domu, prawdopodobnie... Czyli nie mam planów :D
- Dobra, będę szczery. Wiem, że jestem trudny do rozgryzienia, sam się z tym chujowo czuję, ale chcę, żeby między nami wciąż był kontakt.
- W porządku. Teraz określ się, o jaki ci kontakt chodzi :)
- Bardzo dobry kontakt. Jak to ująć... Leżę sobie teraz w łóżku. Sam. Wiesz z czym się równa leżenie samemu w łóżku? Z tym, że ciebie w nim nie ma, a konkretniej - ciebie nie ma obok mnie.

Znowu cisza. Może się ogłupiłem, pisząc takie coś.

- ... Czy to było luźne i subtelne wyznanie mi, że za mną tęsknisz?

Uderzyła we mnie kolejna fala ciepła.

- Tak. 
- To było całkiem romantyczne, aż mnie zaskoczyłeś. Ale wiesz co? 
- Hm?
- Czuję dokładnie to samo, co ty. 

Wpatrywałem się w wyświetlacz, nie potrafiąc na to odpisać. Po części czułem się nawet nieco sparaliżowany dawką tej radości, której dawno nie miałem okazji doznać. Zanim zdążyłem cokolwiek napisać, doszła od niego kolejna wiadomość.

- Chcesz się ze mną spotkać jutro?
- Tak
- Daj mi swój numer :D

Jak napisał, tak zrobiłem. 

- Dobra, jutro wyślę tobie esemesa i dam znać, czy jutro mam chatę wolną, a jak nie, to jeszcze ustalimy godzinę i miejsce ;)
- W porządku... Tak może być. 

Przez chwilę żaden z nas nie pisał. Już się zastanawiałem, jaki temat pociągnąć, kiedy blondyn znów napisał. Nawet jeśli tematem miałyby być pierdoły, chciałem z nim pisać. Czułem się dziwnie szczęśliwy, jak nigdy.


- A tak w ogóle to co tam u ciebie? Jak z rodzicami?
- Em... Trochę uciążliwi.
- Niech zgadnę... Wypytywali się o twoją "dziewczynę"
- Ta...
- Co im odpowiedziałeś? :D 
- Wcisnąłem kit, że się spotykam z jakąś dziewczyną, ale nie mogę jej teraz zaprosić, bo jest na projekcie ze szkoły i nie ma jej dwa tygodnie. 
- W takim razie uważaj, żeby na twoim ciele nie pojawiło się w ten czas więcej malinek. ;))) 

Ten człowiek był zbyt otwarty i bezwstydny. Skrzywiłem się nieco, czując znów zawstydzenie i zażenowanie.

- ...
-  Wyobrażam sobie, jak teraz musisz wyglądać xD
- Muszę iść spać, dobranoc :///
- Ej, ej, ej! Dobra, żartowałem, już nie będę. xD
- Dobrze, wiem. Ale serio muszę spadać :D 
- Hm... No  w porządku. Widzimy się jutro ;)
- No, to pa. 
- Fajnie, że się odezwałeś. ;) Dobranoc. 

Ręce mi drżały. Ostatnia wiadomość sprawiła, że twarz wtuliłem w poduszkę, zdając sobie sprawę z tego, że zachowywałem się jak nastolatka, ale... Nikt nie mnie widział i nikt nie znał mnie z tej strony. W miłości każdy tracił rozum, zachowywał się irracjonalnie i często też dziecinnie. Chyba. Tylko że ja po prostu w dodatku byłem emocjonalnym niedorozwojem.

Z tej luźnej rozmowy wynikało, że między nami było dalej w porządku. Gdy wreszcie opadł ze mnie dziwny stres i zdenerwowanie, zrozumiałem, jak bardzo mi zależało na tych relacjach. Oczywiście nie chodziło tutaj o miłość od pierwszego lodzika.
Zamknąłem oczy. Zacząłem go sobie wyobrażać i przypominać tę akcję ze wczoraj. Jego dotyk, usta na moich, jego ręce wędrujące po moim ciele, potem ciepłe wargi zaciskające się na moim członku. Wszystko. Wsunąłem rękę pod swoje bokserki. Wszyscy spali, więc mogłem sobie na takie coś pozwolić. To, że on jeszcze tej nocy spał obok mnie, zdawało się być nierealne. Wydawało mi się, że wciąż czułem jego zapach.
~ Boże, jestem niewyżyty.. ~ skarciłem się w myślach, gdy skończyłem tę krótką dawkę przyjemności, która była niczym w porównaniu do tego, co blondyn robił wczoraj swoimi ustami. Obróciłem się na bok i usiłowałem zasnąć.

-----------------------------------------------
Śniło mi się dzisiaj, że dodałam kolejny rozdział tego opowiadania.
To musiało być przeznaczenie. Miłego czytania! c:

8 komentarzy:

  1. Mmmm, no takie akcje to ja lubię! Ale wolałabym nieco więcej pikanterii *niewyżyta* 8D Ciekawa jestem jak ta sytuacja wygląda z perspektywy Daniela. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Obożeobożeobożeoboże <3 tak mi się ten rozdział podoba że przeczyam go sobie jeszcze z pięć razy XD początek i koniec najlepsze <3 czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Kleju podgladacz? Może też jest gejem? Odcinek bardzo fajny, słodki :-) czekam czekam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy rozdział? ;3;

    OdpowiedzUsuń